Translate

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Julian Tuwim 
O GRZESIU KŁAMCZUCHU I JEGO CIOCI
-Wrzuciłeś, Grzesiu, list do skrzynki, jak prosiłam?
-List proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła!
-Nie kłamiesz, Grzesiu? Lepiej przyznaj się, kochanie!
-Jak ciocię kocham, proszę cioci, że nie kłamię!
-Oj! Grzesiu, kłamiesz! Lepiej powiedz po dobroci!
-Ja miałbym kłamać? Niemożliwe, proszę cioci!
-Wuj Leon czeka na ten list, więc daj mi słowo.
-No, słowo daję! I pamiętam szczegółowo:
List był do wuja Leona,
A koperta... no, taka... tego...
Nic takiego nadzwyczajnego,
Na kopercie- nazwisko
I Łódź... i ta ulica z numerem,
I pamiętam wszystko:
Że znaczek był z Belwederem,
A jak wrzucałem list do skzrynki,
To przechodził tatuś Halinki.
I jeden oficer też wrzucał,
Wysoki- wysoki,
Taki wysoki, że jak wrzucał, to kucał,
I jechała taksówka... i powóz...
I krowę prowadzili... i trąbił autobus,
I szły jakieś trzy dziewczynki,
Jak wrzucałem ten list do skrzynki...
Ciocia głową pokiwała,
Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia:
-Oj, Grzesiu, Grzesiu!
Przecież ja ci wcale nie dalam
Żadnego listu do wrzucenia!...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz